Rozdział 7
Nie tak wyobrażałam sobie ten dzień. Właśnie siedzę w pokoju dyrektora, a obok mnie zasiada Paul, który przyjechał tutaj ponieważ Melanii jest obecnie w Nowym Jorku. Pewnie zastanawiacie się dlaczego tutaj siedzę, to proste przez bójkę z Emmą.
*Retrospekcja*
Wychodząc ze stołówki po zjedzonym posiłku udałam się do toalety, w której załatwiłam swoje potrzeby, a następnie umyłam ręce i wyszłam na korytarz. Chwilę później zaczepiła mnie Emma ze swoimi przyjaciółkami.
- Masz się odczepić od Brada i reszty drużyny słyszysz - jad słychać było w głosie blondynki.
- Bo co? - pytam krótko patrząc na nią.
- Inaczej mnie popamiętasz - rzuca prostując się.
- Umiesz tylko mówić, wybacz ale nie boję się takich szmat - mówię z rosnącym uśmiechem patrząc na nią jak się denerwuje.
- Suka, sierota, nie masz rodziców pewnie się ciebie pozbyli, nie dziwię się nawet - szepcze, a następnie odczuwam ból w prawym policzku.
Zdenerwowana i wkurwiona zaciskam prawą rękę w pięść, a następnie uderzam ją z prawego sierpowego. Nie wiem ile minęło od naszych ciosów, ale naszą walkę przerywają nauczyciele, którzy zostali zaalarmowani grupą przekrzykujących się uczniów. Spoglądając na dziewczynę zauważam rozciętą brew oraz krew lecącą z nosa. Nadal odczuwając adrenalinę czuję szarpnięcie wykonane przez nauczyciela historii, który zaprowadza nas do pokoju dyrektora. Chwilę później siedzimy pod czujnym okiem sekretarki, która zaalarmowała już higienistkę szkolną opatrywała nasze rany.
- Panna Shay zapraszam do gabinetu - głos dyrektora wybudza mnie z zamyślenia.
Wstaję po czym ruszam do pokoju.
*Koniec retrospekcji*
I tak oto właśnie siedzę. Po wysłuchaniu mojego punktu widzenia dyrektor zawiadomił moją prawną opiekunkę, która przekazała panu Patric'owi, że obecnie znajduje się na innym kontynencie i nie ma jak przyjechać. Wtedy mężczyzna zapytał się czy ktokolwiek mógłby mnie odebrać, a moja ciotka od razu podała nr telefonu do swojego narzeczonego, który rzucił wszystko i przyjechał do mojej szkoły.
- Mógłby mi pan powiedzieć dlaczego Alexis tutaj siedzi poobijana? - pyta Paul chcąc się dowiedzieć wszystkiego na temat mojego pobytu w tym pomieszczeniu z poobijaną twarzą.
- Otóż panna Shay wraz z panną Cook pobiły się i teraz czekają na karę - mówi opanowanym głosem mężczyzna.
- To ona zaczęła - wyrzucam.
- Masz na to dowody? - zwraca się w moją stronę na co ja uśmiecham się.
- Tak, szkolny monitoring - odpowiadam, a na twarzy dyrektora ukazuje się zdziwienie.
- Rzeczywiście, przepraszam na chwilę - rzuca, a następnie wychodzi z gabinetu.
Długo nie siedzimy w ciszy, ponieważ Paul odzywa się.
- Nie wyglądasz tak źle, ale radzę ci to później zakryć chyba, że chcesz pokazać się tak w biurze - mówi, a ja kieruję na niego mój wzrok.
- Jak to? - pytam.
- Zabieram Cię do studia, ponieważ wyskoczyłem tak nagle i muszę tam jak najszybciej wrócić, a na odwiezienie Cię nie mamy czasu - odpowiada, a chwilę później do pomieszczenia wchodzi dyrektor.
- Mam tutaj nagranie już je włączam i w trójkę obejrzymy ten materiał - oznajmia nam wkładając płytę do włączonego laptopa.
Minęło kilka minut, a w pomieszczeniu panuje przytłaczająca cisza.
- Nie powinienem tego mówić, ale masz dobre wyczucie prawego sierpowego. Na teraz to wszystko możecie wyjść, a pannę Cook odpowiednio ukażę, a co do twojej kary Shay to najbliższy tydzień spędzisz w kozie - zdziwienie jakie wywarły na mnie początkowe słowa dyrektora jest wielkie, że nawet nie wiem kiedy znajdujemy się w samochodzie.
Przez całą drogę siedzimy w ciszy, a kiedy tylko znajdujemy się na parkingu, mężczyzna kładzie mi rękę na ramieniu i udajemy się do głównego wejścia. Schylając głowę oraz zasłaniając sobie twarz tak, aby nikt nie zrobił mi zdjęcia wchodzimy do budynku studia. Paul tłumaczy mi drogę do łazienki, a następnie mówi mi gdzie mam się następnie udać. Z torbą w ręku udaję się do mojego zbawienia, którym jest zwyczajna damska łazienka. W pomieszczeniu przemywam kilka razy twarz, a następnie wycieram ją chusteczkami po czym maluję ją podkładem, który wszystko tuszuje. Spoglądając uważnie w lustro dziękuję temu kto wynalazł kosmetyki, ponieważ na mojej twarzy nie można dostrzec żadnego śladu po bójce. Po umyciu rąk udaję się do windy, która wiezie mnie na 4 piętro, a następnie udaję się za wskazówkami Paula do jednego z pokoi na tym piętrze. Pukając lekko zaczekałam aż usłyszę proszę, a następnie weszłam do środka.
~*~
Jej!
Napisałam!
Nie przeciągam!
Komentujcie!
Werka <3
Werka <3
Hejka extra opowiadanie <3Kiedy następny rozdział??? Kocham <3 czekam buziaki :*
OdpowiedzUsuńSuper dopiero zaczęłam czytać twojego bloga a już nie mogę doczekać sie następnej części }3
OdpowiedzUsuńNa końcu miało być <3
Usuń