sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 6

Rozdział 6

 Kolejne dni mijały bardzo szybko, nic szczególnego się nie działo. W szkole jest grupka ludzi, którzy wręcz mnie nie cierpią, a wchodzą w nią plastiki. Dobry kontakt mam z Bradem szkolnym futbolistom, tak naprawdę to chłopak jest bardzo miły i przystojny, ale co najwyżej moglibyśmy być tylko przyjaciółmi.
 W domu nic się nie zmieniło, oprócz tego, że Paul wyjechał na kilka dni do USA z zespołem. Nie wiem czy pisałam już o tym, ale mężczyzna jest ochroniarzem i managerem ochrony i tras jakiegoś zespołu. Paul wspominał coś o nich, ale tak naprawdę to wszystko co wlatywało do jednego ucha od razu wylatywało drugim. Z tego co udało mi się zapamiętać jest ich piątka i zapoczątkowali w jakimś muzycznym programie.
 Moja ciocia, która jest projektantką bardzo rzadko kiedy siedzi w domu. Tak naprawdę to w pracy spędza jak najwięcej czasu, ale tylko pod nieobecność swojego narzeczonego. Gdy ten jest w domu, to Melanii spędza w nim cały czas po to by pobyć ze swoim ukochanym. Mam nadzieję, że to niedługo się zmieni, bardzo bym chciała, aby ciotka poświęciła mi chociaż chwilę.
 Lekcje dzisiaj mijają mi zaskakująco wolno, nauczyciele, którzy dotychczas byli mili postanowili się na nas uwziąć i co lekcję mamy to samo. Kartkówki i jeszcze raz kartkówki. Oszaleć można już od tego pisania. Nikt nawet nie wie co się stało, nauczyciele chodzą wkurzeni i nic nie mówią. Od Scott'a dowiedziałam się, że to wszystko przez spotkanie z dyrektorem, które odbyło się dzisiaj rano przed lekcjami.
 Na moje szczęście właśnie rozdzwonił się dzwonek, który oznajmił nam, że zaczął się lunch. Trochę szczęśliwsza spakowałam wszystkie swoje rzeczy do torby, a następnie ruszyłam do wyjścia za grupką osób. Wychodząc na korytarz od razu udałam się do mojej szafki, do której odłożyłam moją torbę i wzięłam tylko telefon oraz kasę, którą zaraz schowałam do kieszeni czarnych spodni. Następnie ruszam już prawie pustym korytarzem do stołówki szkolnej mieszczącej się na pierwszym piętrze. Wchodząc do pomieszczenia od razu można zauważyć wielki gwar jaki panuje oraz ludzi stojących w kolejce przy kucharkach szkolnych.
 - Alexis! - krzyk Brada roznosi się po całej stołówce, a w pomieszczeniu nagle robi się cicho.
 Rozglądam się w poszukiwaniu mojego znajomego, a kiedy go odnajduję od razu ruszam w jego stronę z szerokim uśmiechem na ustach. Razem z moimi krokami czuję coraz więcej spojrzeń rzucanych w moją stronę, najwięcej jest z złości oraz z czystej ciekawości. W końcu po co najlepsze ciacho w szkole mogłoby wołać jakąś nową uczennicę? Przystając przed chłopakiem uśmiecham się, a brunet przytula się do mnie na przywitanie, a następnie całuje w głowę pytając co u mnie.
 - Nic się nie zmieniło - odpowiadam uprzejmie.
- Siadaj do Nas - rzuca Brad odsuwając się ode mnie.
- Zaraz, tylko pójdę po coś do zjedzenia - uśmiecham się wypowiadając te słowa.
- Nie musisz już ci przyniosłem - spoglądam na niego nie pewnie, a następnie mój wzrok kieruję na stolik, na którym leżą dwie zapełnione tace przy których nikt nie siedzi.
- Dziękuję, nie musiałem - mówię całując go w policzek na co chłopak szczerzy się do mnie po czym siadamy na wolnych miejscach.
- Chłopacy to moja przyjaciółka Alexis, Alex to moi znajomi z drużyny i mój brat, którego już poznałaś - brunet przedstawia mnie, a następnie mówi kto jest kim.
 Z moją pamięcią udało mi się jedynie zapamiętać, że najlepszym przyjacielem Brada jest Tom i Chris, reszty niestety nie udało mi się spamiętać. W połowie lunchu do naszego stoliku dochodzi kapitanka cheerleaderek z dwójką dziewczyn. Wszystkie trzy wrogo patrzą się na mnie.
 - A co to za szmata? - pytanie wypływa z ust Emmy, która patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić.
- Szmatą to ty siebie możesz nazywać - mówię wstając z krzesła tak aby spojrzeć jej prosto w oczy.
- Och wiesz kim ja jestem? - kolejne pytanie zadaje mi blondynka.
- Z tego co ludzie mówią w szkole to kapitanka cheerleaderek, zakochana po uszy w Bradzie oraz dziwka, która dała dupy połowie szkoły oraz córeczka bankowca - odpowiadam patrząc na nią z dołu, nie jestem aż taka niska, ale 163 cm do jej prawdopodobnie 175 w szpilkach daje mi odczuć, że jestem malutka.
- Widzę, że nieźle zostałaś poinformowana, ale chyba nikt ci nie mówił, żebyś na mnie uważała co?
- Emma daj jej spokój i lepiej stąd idź - naszą wymianę przerywa Brad, który odciąga mnie od tej zołzy.
- Brad kochanie czemu pozwoliłeś, aby taka dziwka usiadła przy naszym stoliku? - blondynka przybliża się do chłopaka, który zniesmaczony na nią patrzy.
- Cholera, Em z tego co wiem to dziwką jesteś tu tylko ty, a Alex usiadła przy stoliku drużyny futbolowej, bo ją o to poprosiłem i jakbyś chciała wiedzieć to jest to moja przyjaciółka więc wyrażaj się z szacunkiem do niej słyszysz? - brązowowłosy przybliża się do niej, a to potulnie kiwa głową i odchodzi mówiąc, że jeszcze ją popamiętam.

-*-
 W zakładce bohaterowie dodałam dwie nowe postaci! :)
Przepraszam, że tak długo, ale nie miałam czasu!
Komentujcie!
Werka <3

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 5

Rozdział 5

 Cały dzień dłużył mi się strasznie, kilka osób próbowało ze mną porozmawiać, ale nie chciałam, od razu ich zbywałam. Nie mam zamiaru z nimi rozmawiać, ani się zaprzyjaźniać, w końcu i tak stąd wyjadę. Nie chcę tutaj być, wolę wrócić do Madrytu, do mojego domu, prawdziwego, a nie tego tutaj nowego, który nigdy nie zastąpi go. Po skończeniu lekcji na parkingu czekała na mnie ciocia Melanii, która odwiozła mnie do domu, a następnie wróciła do pracy. Tak naprawdę nie rozumiem czemu po mnie przyjeżdżała, w końcu mogłam wrócić autobusem bądź tez pieszo. Wchodząc do willi od razu skierowałam się do kuchni gdzie zrobiłam szybko spaghetti z sosem meksykańskim na obiad. Od zawsze uwielbiałam tą potrawę, moja mama robiła ją co wtorek, ale za każdym razem dodawała inny sos. Makaron mojego taty był najlepszy, ale już nigdy go nie spróbuję ponieważ moich rodziców nie ma i nie będzie wśród mnie. Zostaną tylko w wspomnieniach i w moim sercu, zawsze uśmiechnięci, pełni życia.
 Od dzisiaj w szkole będę uchodzić za cichą, nieśmiałą osobę, ale oni mnie nie znają, nie wiedzą o mnie nic. Nie wiedzą, że straciłam rodziców, przyjaciółkę i chłopaka. Nie wiedzą jak ja cierpię, może nie ukazuję tego, ale czuję ogromny ból, w moich oczach idzie wyczytać go, ale również łatwo mogę zatuszować wszystkie uczucia. Ktoś kiedyś powiedział, że oczy są zwierciadłem duszy. Zgadzam się z tym, moja rodzicielka wszystko umiała wyczytać z moich brązowych tęczówek. Były dla niej otwartą księgą.
  Wszyscy mówili, że jesteśmy bardzo podobne do siebie, że jesteśmy jak dwie krople wody, często patrząc w lustro widziałam ją. Tęsknię za nią, ale to nie jest najważniejsze, najgorsze jest to, że moja mama była w ciąży. W piątym miesiącu, nic po niej nie było widać, kilka dni przed wypadkiem razem z tatą dowiedzieli się, że to będzie chłopczyk. Tak się cieszyli, nikt o tym nie wiedział oprócz mnie. W jednym momencie straciłam wszystko, a kolejnego dnia dostałam nowy dom, ciotkę i jej narzeczonego, ale czy ja tego chciałam? Nie.


 Siadając na kanapie w salonie włączyłam telewizor na program muzyczny gdzie leciały najnowsze hity. Słuchając Skyscraper położyłam się na boku tak, aby było mi wygodnie. Chwilę później moje oczy zamknęły się, a ja wpadłam w sidła Morfeusza.

 *Oczami Liam'a*

 Jedziemy właśnie za samochodem Paul'a do jego domu po dokumenty, które mężczyzna zapomniał wziąć ze sobą.
 - Jak myślicie, czemu Paul zapomniał o dokumentach? - zapytał nas zawsze ciekawski Harry.
- Stawiam dychę, że to przez Melanii - odezwał się Louis.
- Wątpię, pewnie to przez to, że nie zjadł śniadania - rzuca Niall, a my wszyscy spoglądamy na niego jak na idiotę.
- Serio Niall? Coś sądzę, że to przez niewyspanie - proponuje Zayn.
- Mówię Wam, że to nic tym co powiedzieliście, zakład? - pytam, mówiąc swoją propozycję.
- Zakład - odpowiadając wszyscy.
 Chwilę później zatrzymujemy się na posesji menager'a, a następnie wysiadamy z samochodu i udajemy się za Paul'em do środka willi. Wchodząc można usłyszeć kawałek piosenki Linkin Park - Numb. Zdziwieni spojrzeliśmy na mężczyznę, ale on nic sobie z tego nie zrobił.
 - Idźcie do salonu ja zaraz wrócę - mówi, a następnie udaje się do swojego gabinetu, a my idziemy do pomieszczenia inaczej zwanego salonem. Wchodząc nikogo nie zauważamy przez co Lou zrobił się podejrzliwy. Nawet nie wiem kiedy stał nad kanapą i dziwnie na nią spoglądał.
 - Louis co ty robisz? - pytam patrząc na niego uważnie.
- Cii - odpowiada kładąc jeden palec na ustach.
 Zdziwiony podchodzę do niego, a moim oczom ukazuje się nastoletnia dziewczyna, która sobie smacznie śpi na prawym boku. Chwilę później Zayn, Hazz i Niall stoją przy nas i również patrzą na nastolatkę.
 - Kto to? - pyta nam się Horan.
- Nie wiem - odpowiadam cicho.
- Chłopaki znalazłem - głośny głos Paul'a rozchodzi się po willi.
- Cii - uciszamy go wszyscy w tym samym momencie.
- Co jest? - pyta wchodząc do salonu, a my głowami wskazujemy na kanapę.
 Mężczyzna nie wiedząc o co nam chodzi postanawia podejść do Nas, a następnie spogląda na wersalkę, na której nadal śpi brązowowłosa.
 - Och, Alexis jak ona słodko śpi - szepcze patrząc na nią.
- Kto to? - pytam.
- Siostrzenica Melanii, dobra chłopcy nie budźmy jej, chodźcie musimy uzupełnić dokumenty - oznajmia nam mężczyzna, po czym rusza do drzwi, a my podążamy za nim.

-*-*-

 Wow, dwa rozdziały na dwa różne blogi, wow :)
Nie zanudzam! 
Komentujcie!
Werka <3

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 4

Rozdział 4

 Na drugi dzień markotna wchodzę do kuchni i od razu zasiadam na krześle. Gdyby nie to, że ciotka kazała mi wcześnie wstać to nadal byłabym w objęciach morfeusza, ale mówi się trudno i idzie się dalej. Kładąc głowę na stole próbuję usnąć, ale moje plany krzyżuje mi Paul.
 - Hej Alexis - mówi mężczyzna wchodząc do kuchni.
- Hej - odpowiadam z chrypką w głosie.
- Proszę tutaj śniadanie - głos Melanii wydobywa się po krótkiej chwili, a moja głowa podnosi się.
- Dobra ciociu powiedz mi o co chodzi, bo wiesz nie uśmiecha mi się wstawać tak wcześnie w sobotę - mówię wpatrując się w kobietę, która zasiada przy stole.
- Od poniedziałku idziesz do szkoły - rzuca bez ogródek.
- Po co? - pytam krótko.
- Jak wiesz, nie masz jeszcze ukończonych osiemnastu lat, a do końca roku szkolnego pozostały 3 miesiące więc jakby to powiedzieć. Znalazłam Ci szkołę - odpowiada z uśmiechem na ustach.
 Burknęłam tylko, że nie chcę, a następnie udałam się do swojego pokoju i poszłam dalej spać.

 Poniedziałek znienawidzony nie tylko przeze mnie, ale również przez wszystkich uczniów, który rozpoczyna tydzień ciężkiej pracy. Pracy bądź też szkoły. Z moich obliczeń wynika, że za 30 minut muszę być w szkole, do której nie mam zamiaru chodzić.
 - Alexis za pięć minut przy samochodzie, podwiozę Cię - do kuchni wchodzi Paul i oznajmia mi, że niedługo będę musiała iść do więzienia.
- Muszę? - pytam.
- Tak - opowiada na co moja głowa opada na stół.
 Kilka minut później siedziałam na miejscu pasażera w Range Roverze kierując się do mojej nowej i już znienawidzonej przeze mnie szkoły. Po 20 minutach samochód zatrzymał się przed trzypiętrowym budynkiem. Powolnymi ruchami wysiadłam z auta uprzednio żegnając się z mężczyzną i razem z torbą na ramię udałam się do szkoły. Idąc chodnikiem czułam na swoim ciele zaciekawione spojrzenia wszystkich, którzy znaleźli się przed budynkiem. Nie przejmując się spojrzeniami moja głowa podniosła się nieznacznie. Wchodząc do środka szkoły moje oczy rozejrzały się przez co na końcu korytarza znalazłam tabliczkę z napisem 'Sekretariat'. Pewnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Razem z dzwonkiem zapukałam do brązowych drzwi i nie czekając na pozwolenie weszłam do środka.
 - Dzień dobry, nazywam się Alexis Shay - przywitałam się spoglądając na kobietę za biurkiem.
- Dzień dobry, zaraz podam Ci plan oraz kluczyk od szafki i mapkę szkoły tak, abyś się nie zgubiła, a następnie zaprowadzę Cię do twojej nowej klasy - przywitała mnie szukając czegoś w czarnych segregatorach.
 Chwilę później kobieta wytłumaczyła mi wszystko, a następnie udałyśmy się do sali nr 25, w której mieści się moja nowa klasa, klasa 2c. Kobieta zapukała lekko do drzwi, usłyszawszy donośne "proszę" weszłyśmy do kremowej sali.
 - Dzień dobry - przywitałyśmy się z nauczycielem ruszając do jego biurka.
- Dzień dobry - odpowiedział mężczyzna po chwili konwersując z sekretarką na mój temat.
 Po 5 minutach stania, kobieta wyszła, a ja w tym czasie rozglądałam się po klasie, w której zauważyłam jedną wolną ławkę na końcu przy oknie.
- Alexis, ja jestem Tom Bringer i będę od dzisiaj uczył Cię matematyki, jeśli możesz to przedstaw się klasie - ciszę przerwał dość wysoki mężczyzna z okularami na nosie.
- Alexis Shay, urodziłam i wychowałam się w Madrycie, mam niespełna 18 lat. Mogę usiąść? - powiedziałam odwracając się na koniec do nauczyciela.
- Tak pewnie - odpowiedział, a ja udałam się do wcześniej zauważonej wolnej ławki.


~*~
Mam super wiadomość! 
1.Mój kochany brat załatwił mi ładowarkę i mam czynnego laptopa!
2. Przy komentowaniu nie ma już weryfikacji obrazkowej!
3. Kolejny nie wiem kiedy, ale na pewno nic nie napiszę już dzisiaj ponieważ muszę się uczyć na jutro, ponieważ mam jeden spr z matmy oraz dwie kartkówki z ang i gegry.
Komentujcie to pomaga!
Werka <3